Najkrótszy bo od momentu kiedy wsiadłam do samolotu w Londynie i okryłam się mięciutkim kocykiem sygnowanym nazwą KLM minęło może jakieś 7 minut kiedy to uprzejma stewardesa leciutko popukała mnie w ramię oznajmiając, że jesteśmy w Singapurze i dobrze by było gdybym zechciała opuścić ich samolot. W rzeczywistości minęło kilkanaście godzin a ja przegapiłam WSZYSTKIE posiłki, drinki i filmy!! No i cała wyprawa do kitu! ;o) Nigdy sobie nie wybacze tych wszystkich holenderskich dżemików, masełek i miniaturowych kubeczków wineczka!