"Ale mnie wkrecacie chlopaki! W Turcji snieg? I minusowe temperatury? Juz wam wierze! Bierzcie ten namiot, pakujcie karimary i smigamy! Pozno juz!"
I tak wlasnie wpakowalam siebie i dwoch Bogu ducha winnych chlopakow u ktorych mieszkam juz od tygodnia w tarapaty. Mustafa i Akin mieli byc moimi hostami przez kilka dni do czasu jak dostane moja iranska wize i rusze dalej. Na drodze stanal mi Bayram czyli ichnie swieto, ktorego przeslania nijak nie moge zrozumiec. Ani jego dlugosci! 9 dni! Wyobrazacie sobie 9-dniowe Boze Narodzenie? Rozpusta!
Podczas Bayramu caly kraj zastyga w niezliczonych wizytach rodzinnych i wszystkich innych przyjemnosciach, w zbior ktorych oczywiscie nie wchodzi praca ani otwarte ambasady. Tak wiec uzywajac roznych niecnych manipulacji przekonalam Mustafe i Akina ze tak naprawde to chca pojechac do Kapadocji, mimo faktu ze byli tam juz wielokrotnie.
Wyruszylismy z Istambulu we wtorek po poludniu, byla piekna wiosna (mimo zimy) a ja cala zadowolona mialam na sobie koszulke z krotkim rekawem. Mustafa kategorycznie odmowil mi prowadzenia jego auta wiec sie obrazilam i poszlam spac.
Obudzilam sie okolo 3 nad ranem w kompletnie innym kraju. Nasze sniezno-mrozne polskie zimy to igraszka w porownaniu z tym co na mnie napadlo kiedy wysiadlam z auta na sikunde. O rozstawianiu namiotu i spaniu pod chmurka (sniezna chyba!) nie bylo mowy. Wszyscy zgodnie odmowilismy wysiadania z auta i zrobilismy jedyna rzecz jaka moglismy w tej sytuacji zrobic. Poszlismy spac. Rano dojechalismy do Goreme i tam poraz pierwszy zobaczylam jak wyglada ksiezyc...Kamienne formacje w ktorych mieszkali kiedys ludzie...Z reszta nie tylko kiedys. My rowniez na te jedna noc zostalismy takimi kamiennymi ludzmi i zamieszkalismy w jaskini. Hostelik w ktorym spalismy byl po prostu wykuta w skale dziura. Brak okien i lodowate zimno to atrakcje ktore dostaje sie gratis. Za cala reszte trzeba zaplacic.
Nastepny dzien spedzilismy w Ihlara Valley. Ludzie powiadaja ze jak sie komus uratuje zycie to sie staje za niego odpowiedzialnym...Czy to moze Maly Ksiaze powiedzial?
No wiec jesli tak to ja mam Akina na glowie do konca zycia! Lazilismy sobie po tych ksiezycowych skalkach, zartujac, spiewajac kiedy nagle uslyszalam wolanie o pomoc i za sekunde ujrzalam biedaka wiszacego na szczycie skaly. Widze ze nogi juz mu sie trzesa, a sama dobrze pamietam co nastepuje pozniej. Dlugi, nie zawsze szczesliwy lot wylapany na koncu przez towarzysza liny...Akin nie posiadal ani towarzysza liny, ani liny. Wlazl tam na solo wiec jego lot nie zakonczylby sie szczesliwie...Udalo mi sie szybko do niego dostac i kawalek po kawalku sciagnac go na dol. Teraz moge go sprzedac na czesci albo w calosci zabrac do Polski zeby mi gotowal, bo jest moj! :o)
A piatek uplynal nam milo i duzo juz cieplej w Safranbolu, miasteczku slynacym na caly swiat z upraw szafranu. Szafran jest niewiarygodnie drogi bo z kilkuset tysiecy kwiatow mozna go uzyskac...kilogram! W przeszlosci ludzie ktorzy probowali oszukiwac i sprzedawac szafran z domieszka czegos innego byli skazywani na smierc!
A pozniej bylo juz tylko pieknie! Zostalam mianowana na kierowce i cala droge powrotna do Istambulu uczylam sie tureckich zwyczajow na drodze.
1. Jestes jedynym kierowca na drodze, cala reszta sie nie liczy.
2. Jesli chcesz kogos wyprzedzic robisz to z kazdej mozliwej strony i w dla ciebie dogodnym momencie.
3. Jedziesz na dlugich swiatlach, przeciez nie bedziesz sie przejmowac ze kogos razi!
4. Jesli uznasz ze ktos kto jedzie przed toba jedzie za wolno to podjedz pod sam zderzak i mrugnij na niego dlugimi. Co i tak nie robi wiekszej roznicy bo: patrz punkt 3.
5. Klakson pomaga w kazdej sytuacji. W polaczeniu z dlugimi.
Udalo mi sie nikogo nie zabic. Ale zadziwic kilku kierowcow napewno. Tym ze przyjaznie wlaczalam kierunkowskazy sygnalizujac moje zamiary, zmienialam swiatla na pozycyjne przy mijaniu oraz grzecznie zjezdzalam ludziom z drogi jak sie im spieszylo.
Przy nastepnej okazji prowadzenia w Polsce sprobuje tureckiego sposobu. Obawiam sie ze skonczy sie to duzo gorzej niz polski sposob w Turcji...