Geoblog.pl    BezDrogowskazu    Podróże    Autostopem dookola swıata    Artystom czesc!
Zwiń mapę
2008
15
gru

Artystom czesc!

 
Turcja
Turcja, Istanbul
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 2583 km
 
Najlepsze znajduje nas gdy wychodzimy z domu. Prosta prawda, a jakze czesto zapominana! Chlopaki poszli do pracy, wiec zdana sama na siebie (po raz pierwszy od dwoch tygodni) wyciagnelam swoj leniwy tylek z mojej wygodnej norki. I co? I przygoda mnie sama znalazla i to dokladnie tam, gdzie sobie ja wybralam!

Muzyka w uszach, chaos w glowie i brak mapy, niewiele trzeba mi bylo zeby sie zgubic wsrod uliczek Sultanahmedu. Szukalam iranskiego konsulatu, a znalazlam tureckiego artyste. Przepraszam- Artyste. Taka wymiana mi sie bardzo podoba, zwlaszcza ze artysta mnie do owego konsulatu zaprowadzil. Musialam wygladac zalosnie zagubiona bo Artysta sam sie zatrzymal (troche nie mial wyjscia bo zagapilam sie na cos i na niego weszlam) i zapytal czy potrzebuje pomocy. Slyszac angielski poczulam ulge i przyplyw nadziei na odnalezienie cholernego konsulatu wiec z gracja damy przyjelam oferowana pomoc :o)
Konsulat okazal sie zamkniety, tak jak to konsulaty maja w zwyczaju, w zwiazku z czym Artysta postanowil pokazac mi odrobine tego co chowa sie pomiedzy oczywistymi turystycznymi szlakami Sultanahmedu. Zabral mnie do swojej galerii i kompletnie mnie to zdekomponowalo! Galeria kryla sie bowiem w uliczce, ktora godzine temu przeczlapalam cala zachwycona, myslac sobie: "ach jakbym chciala znac kogos kto tu mieszka i moglby mnie blizej zapoznac z tym miejscem!"
I co? I Josh mnie ni z tego ni z owego prowadzi w te uliczke, rodem z XVI wieku (co z reszta okazalo sie faktem), pokazuje dziedziniec otoczony ogrodem rozanym i oznajmia:
"A to moje krolestwo". Dziedziniec okazuje sie byc pracownia/galeria/mieszkaniem Josha w jednym. Kazdy pokoik jest pracownia czego innego: jubilerstwa, malarstwa na wodzie (sic!), lepienia garnkow...Kazdy jak osobna bajka, ze swymi kolorami, kilimami i historia. Jak basnie 1000 i jednej nocy...Josh opowiada kto tu pracuje, jakimi metodami, a na koniec obdarowuje piekna teczowa zakladka do ksiazek.
Potem siadamy przy stoliku (tym ze zdjecia) i wjezdza nan sahlep (specjalny zimowy napoj z goracego mleka, miodu, cynamomu i pedow orchidei) oraz domowo wypiekane ciasteczka! Josh lapie za pioro i papier kredowy i w szale tworczym zaczyna kreslic, czy raczej kaligrafowac moje imie, w roznych wariacjach i kombinacjach. Moje oczy nie nadazaja za jego dlonia! Rysunki laduja w mojej torbie, Josha kurtka na moim grzbiecie (bo Josh sie upiera ze jest zimno i nie slucha ze taka temperatura to dla Polki NIE JEST ZIMNO) i ruszamy na wieczorna szwendaczke po Wielkim Miescie. Najpierw Blue Mosque, w ktorym to akurat jest czas modlitwy i straznik z surowa mina zatrzymuje nas w pol kroku. Josh cos tam z nim poszeptal, w wyniku czego straznik sie rozpromienil szeroko, uklonil mi sie i zapraszajcym gestem uchylil ciezka kurtyne wpuszczajac nas do srodka. Okazuje sie ze wlasnie zostalam wpuszczona do meczetu jako gosc specjalny tureckiego rzadu, dla ktorego Josh pracuje. Zdejmujemy buty a ja okrywam glowe moim sarong. Czuje sie troche surreaslitycznie z zielona szmata na glowie, ale jednoczesnie dziwnie na miejscu...Zanurzam sie w swiat niebieskosci, przejrzystosci i miekkich dywanow.
Mezczyzni w srodku modla sie, klekajac i wstajac wielokrotnie, a ja czuje jak moje zmeczenie i troski ostatnich dni ulatuja gdzies pod te wielka dostojna kopule i nikna w oparach tego dziwnego spiewu...
Kiedy tam klecze (czy raczej siedze...hm...po turecku) nachodzi mnie mysl o wszystkich wojnach na tle religijnym, klotniach i probie przeciagania jednych przez drugich na swoja strone. Po co to wszystko? Przeciez ten sam spokoj, ta sama bloga ulga i zrozumienie ogarniaja czlowieka, bez wzgledu na to czy kleczy w kosciele, meczecie czy swiatyni buddyjskiej. To samo piekno muzyki modlitewnej dociera do uszow bez wzgledu czy spiewa ja lud, ksiadz, mnich czy mulla. Przytomnosc i akceptacja- gdybysmy tylko mieli tego troche wiecej, moglibysmy wzajemnie korzystac z madrosci Wschodu i Zachodu jednoczesnie, bez koniecznosci udowadniania kto ma racje i dlaczego. Ech...
W nocy sni mi sie spiew sakralny. Naprawde kojacy, piekny spiew. NIe wiem w jakim jezyku ani religii, ale pamietam melodie...
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (7)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
BezDrogowskazu
Joanna Dziubińska
zwiedziła 6% świata (12 państw)
Zasoby: 53 wpisy53 141 komentarzy141 427 zdjęć427 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
22.11.2008 - 14.02.2009
 
 
15.01.2007 - 29.01.2007
 
 
24.03.2006 - 17.04.2006