Geoblog.pl    BezDrogowskazu    Podróże    Autostopem dookola swıata    Dong Hoi. Aniele strozu moj, teraz to przegiales!
Zwiń mapę
2009
26
sty

Dong Hoi. Aniele strozu moj, teraz to przegiales!

 
Wietnam
Wietnam, Dong Hoi
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 13969 km
 
No wlasnie. Nic nie zapowiadalo tego, absolutnie nic. A wrecz przeciwnie wszystko zapowiadalo katastrofe na calego. Nie dosc ze opuscilam Hue dzis kolo 14 (troche za pozno na stopowanie), nie dosc ze dzis jest 1 dzien nowego roku i apogeum swietowania, wiec NIC NIGDZIE nie jezdzie to jeszcze w polowie drogi zorientowalam sie ze w Hue zostal moj paszport...Moze powinnam tez wspomniec, ze rowniez w polowie drogi zorientowalam sie, ze to co zlapalam po godzinie sterczenia na autostradzie jest bardzo ekskluzywna taksowka! Nic, kompletnie nic na to nie wskazywalo, myslalam (o ja naiwna!) ze to jakas rodzinka wypasionym autkiem jedzie gdzies w swiateczne odwiedziny do rodziny... Kiedy wysiadlam w Dong Hoi i pan zaspiewal mi sumke, usiadlam ze zdumienia. Pan nie mowil ani w zab po angielsku, ja po wietnamsku i ogolnie zaczynalo byc nerwowo. Pokazalam mu na migi zeby zadzwonil do kogos kto mowi w jakims wspolnym jezyku i temu komus wytlumaczylam przez telefon, ze podrozuje autostopem i ze nie mialam bladego pojecia ze ten pan to taksowka. Pan na poczatku nie bardzo rozumial o co chodzi z tym autostopem, ale jakos doszlismy do porozumienia i poprosil mnie tylko zebym dala kierowcy jakiekolwiek pieniadze, bo oni tu maja tradycja tzw "lucky money", to znaczy ze 26 stycznia wszyscy wszystkim daja jakas, chocby symbliczna sume pieniedzy, ktora ma przyniesc ich wiecej w nowym roku. I tak juz mi bylo glupio w tej sytuacji, no i nie chcialam panu zapeszac nowego roku, wiec dalam co tam mialam w portfelu i poczlapalam przed siebie.

...czyli do nikad. MIasto wygladalo jak ghost town. Nikogo i nic na ulicach, wszystko zamkniete, CICHO ("cicho" w Azji to zjawisko nieznane). Hotele zamkniete, restauracje zamkniete (zoladek przykleil mi sie juz z glodu do plecow), internetu w ogole. Bylo juz ciemno i bardzo zimno. Internet byl moim priorytetem ze wzgledu na koniecznosc odzyskania paszportu, chcialam odnalezc adres hostelu w Hue w ktorym go zostawilam i zadzwonic do nich zeby mi go gdzies odeslali. w calym miescie NIKT nie mowil po angielsku. Patrzyli na mnie jak na zjawe. Z wielkim plecakiem w dodatku. Mysle sobie: aniele strozu, ty tez swietujesz? co jest z toba? Wezze cos wymysl, to nie jest smieszne! jestem glodna, nie mam gdzie spac i nie mam paszportu!
...i aniol stroz poderwal sie na rowne nogi :o) I z rozpedu chyba zalatwil mi troche wiecej niz prosilam... Weszlam do jakiegos domu i zapytalam jakiejs kobiety czy wie gdzie moge znalezc internet. Nie minely 3 minuty a wokol mnie zjawila sie cala rodzina, krewni i znajomi oraz krewni i znajomi krewnych i znajomych :o) Wsrod nich Alex, chlopak, ktory wlasnie wrocil ze studiow w USa. Wyciagnal komorke, wykonal pare telefonow i oznajmil mi ze zalatwione. Jego pracownik odbierze moj paszport z hostelu i zawiezie go do Hanoi, skad bede go mogla odebrac, jak juz tam dotre. Zostala tez przede mna postawiony talerz z ryzem ikurczakiem. cale szczescie ze w kuchni, i ze jadlam samotnie, bo znow mialam klopsa. Wietnamczycy jedza 'WSZYSTKO', a wiec w zbior wszystkiego wchodzza rowniez wszystkie czesci kurczaka, nie tak jak my, Europejczycy grzecznie nozki, skrzydelka i piersi...U nich na talezry znajdziemy skore, rozne inne niezidentyfikowane partycje kurczakowe, a czasme i noga wystaje z talerza. Moja nadwrazliwa wyobraznia kompletnie sobie z tym nei radzi. No wieckiedy wjechaly na moim talerzu te dziwnosci sterczace i sliskie, poczekalam grzecznie az gospodynie przejdziedo salonu, wyjelam sterte serwetek, w ktorych wyladowal Bogu ducha winny kurczak. Po czym cale zawiniatka wyladowalo w moich kieszeniach od spodni i swetra... To jeszcze nie byl koniec przygod tego wieczoru. Alex zapytal gdzie mam hotel na dzis, ja mu na to, ze chyba pod mostem, bo nie znam lepszych pomyslow jak pada. Alex uniosl brwi do gory, po czym wsadzil mnie do auta i...zawiozl do 5 gwiazdkowego resortu, ktorego okazal sie wlascicielem (wlasciwie wlascicielem calej sieci slynnych w calym Wietnamie Sun Spa Resort). Chyba niemusze wspominac jak idiotycznie sie czulam jada ekskluzywnym BMW, majac swiadomosc tlustego kurczaka we wszystkich mozliwych kieszeniach? ;lo)
Wlasnie stad, z hotelu, pisze do Was, rozlozona wygodnie w hotelowej bibliotece, wciaz jeszcze troche oniesmielona tym luksusem, ktory mnie otacza i ktory ma sie nijak do tego jak po kilku miesiacach w drodze wygladam :o) Ale widac moj aniol stroz uznal ze to nic nie szkodzi i moze czasem sobie pozwolic na taki maly zarcik wobec mnie. Z okazji Nowego Roku :o)
Wam rowniez wszystkiego najlepszego z okazji chinskiego nowego roku! :o)
Dobranoc.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (12)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (9)
DODAJ KOMENTARZ
Jozin
Jozin - 2009-01-26 18:10
Ambitny pomysł i ciekawe przygody. Powodzenia!
 
kiclaw
kiclaw - 2009-01-26 18:12
O ja... Nie mozesz sobie normalnie podrozowac, jak kazdy inny turysta? ;)
 
całek szkudlarek onsight i jakoś tak
całek szkudlarek onsight i jakoś tak - 2009-01-26 19:32
he he :) to się nazywa magia autostopu, z pozoru najbardziej beznadziejne sytuacje okazują się najfajniejsze na świecie :)
super przygoda, czekam na fortki!
 
Maggie
Maggie - 2009-01-26 20:52
Pozytywnie zakręcona, nie sądzicie?
 
BezDrogowskazu
BezDrogowskazu - 2009-01-27 05:39
...a na sniadanie mialam szampana i spacer po pustej, pieknej, bialej plazy... :o)
 
BezDrogowskazu
BezDrogowskazu - 2009-01-28 16:53
Piotr, no probuje calay czas, ale nienormalne sie samo do mnie przykleja!! ;o)
 
zolnierz www.sladamikonkwistadorow.blog.onet.pl
zolnierz www.sladamikonkwistadorow.blog.onet.pl - 2009-01-29 21:28
Jestem pod wrazeniem Twoich przygod. Zawsze twierdzilem ze smialym sprzyja los. Pozdrowienia z Iraku
 
rangzen
rangzen - 2009-01-31 17:32
a pomyslec ze od spotkania w drodze dzielila nas tylko godzina...tkwie juz jednak w Kamodzy, skad zycze jeszcze wiecej pozytywnch wrazen i wiecznego banana na twarzy :)))
 
Pablos
Pablos - 2009-02-01 01:57
Ale Ci zazdroszcze, ze kazdego ranka mozesz napic sie i poczuc aromat tej wietnamskiej kawy.
Pozdrawiam i powodzenia zycze w dalszej podrozy :)
 
 
BezDrogowskazu
Joanna Dziubińska
zwiedziła 6% świata (12 państw)
Zasoby: 53 wpisy53 141 komentarzy141 427 zdjęć427 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
22.11.2008 - 14.02.2009
 
 
15.01.2007 - 29.01.2007
 
 
24.03.2006 - 17.04.2006