Geoblog.pl    BezDrogowskazu    Podróże    Borneo Escape    Ja nie mogę normalnie!
Zwiń mapę
2006
13
kwi

Ja nie mogę normalnie!

 
Malezja
Malezja, Kuching Airport
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 13948 km
 
Moja podroż nie mogla zakończyć sie zwyczajnie, ja tak przecież nie potrafię!
Tak po prostu wsiąść w autobus na lotnisko, dać się grzecznie zawieźć i na
czas wsiąść do samolotu? nie, po co? Przecież można trudniej!:)
Wstałam o 5 rano, szybkie pakowanie, pogawędka na korytarzu z Anne, ktora
nie mogla spac bo ja cos pogryzlo (co tym razem??) i skomplikowane
budzenie Ariela. Co za gosc! najpierw kaze sie budzic zeby sie ze mna
pozegnac a potem na wszelkie proby przywrocenia go do stanu przytomnosci
reaguje mamrotaniem w blizej nieznanym mi jezyku! Smiem twierdzic ze nie
byl to zaden konkretny jezyk, facet mowi po angielsku, hiszpansku,
chinsku i hebrajsku- przypuszczam ze budzony o 5 rano zaczyna gadac mieszanka ich
wszystkich;) zupelnie jak ja- zawsze rano gadam po polsku, jedyna czesc
dnia kiedy moge i nikt nie ma pretensji ze nie rozumie:)
W koncu udaje mi sie go dobudzic, odprowadza mnie na dol do wyjscia
i...okazuje sie ze przyjdzie mi wracac do Europy boso! wlasciciele
hostelu
zamykaja przedpokoj na noc, a przedpokoj ma to do siebie ze znajduja sie
w nim wszystkie buty! w Malezji bowiem zwyczajowo do wszystkich
pomieszczen wchodzi sie boso i obuwie trzyma sie poza nimi. pieknie, boso ale w
ostrogach! czy raczej powinnam powiedziec: boso ale z plecakiem! o nie,
mysle sobie, nie zostawie wam moich kochanych zielonych czlapakow, tyle
ze mna przeszly! gnam do gory i lapie za jakas miotle. Szympans Sultan,
ktory pierwszy wpadl na ten pomysl i uzywszy jakiegos kija do zdobycia banana
wykazal sie zdolnoscia uczenia niech bedzie blogoslawiony! jak i zajecia
z psychologii poznawczej na roku 2 (bo to byl 2, prawda?)
Zadowolona z siebie wyruszam na dworzec autobusowy. Po drodze po raz
ostatni wdycham zapachy Borneo, a jest co! Juz 6 rano, ludzie powoli
rozkladaja swoje stragany, a na nich swieze ryby z nocnego polowy,
warzywa, tony kolorowych owocow, przyprawy...Usmiechaja sie do mnie,
pozdrawiaja, zagaduja. Sprzedawcow mam rzecz jasna na mysli, nie
przyprawy:) I tak odprowadzana okrzykami i usmiechami docieram do
autobusow. autobusy okazuja sie jechac we wszelkich mozliwych kierunkach
poza jednym: lotniskiem. A ludzie, ktorych spotyka sie na ulicy o 6 rano
rzcej nie wladaja angielskim...jeden wskazuje mi lewa strone, drugi
prawa,
a trzeci twierdzi ze na lotnisko nie jedzie w ogole nic. wtedy czwarty
proponuje taksowke. fantastyczna kooperacja panowie!
Cudnie,mysle sobie, za 1,5 godziny samolot a ja tkwie w czeskim filmie! i
wtedy w oddali zamajacza mi posterunek policji. No gdzie jak gdzie, ale
tam to musza mowic po angielsku! laduje sie gosciom do srodka, zwalam
swoje ciezkie plecaki i mowie ze nie wyjde dopoki mi niepowiedza jak mam
sie dostac na lotnisko. oczywiscie, odpowiedz jest zwyczajowa i typowa
dla
malezyjczykow widzacych bialego turyste z desperacja na twarzy. "best if
you take a taxi..."
O nie, tego juz za wiele. mam dosc! czy ja wygladam jak chodzace 1000
dolarow?? nie, wygladam jak chodzace 3 ringity ktore zostaly mi w
kieszeni
akurat na autobus. wszystkie pieniadze zostawilam w ich pieknym kraju i
tak
wlasnie im oswiadczam: "no more taxi, no more money, no more patience! I
NEED A BUS!!!!!" Dziala. sluchajcie, dziala! policjant szeroko sie
usmiecha, lapie za sluchawke i goraczkowo komus peroruje o turystce,
ktora
szybko musi na lotnisko. tyle zrozumialam:) I nagle na zewnatrz zjawia
sie
piekny samochod patrolowy z zawartoscia przystojnych panow policjanow w
srodku, chetnych posluzyc mi za bezplatny autobus na lotnisko. i jeszcze
pytaja: a pani to bardzo sie spieszy? bo jak bardzo to my pojedziemy
szybko, moge dla pani nawet przepisy zlamac!:)) super, przynajmniej nas
policja nie zlapie;)
Zajezdzamy z piskiem opon na lotnisko i wysiadajac z policyjnego wozu z
dwoma plecakami na sobie, na jednym z ktorych intensywnie dyndaja mi
suszace sie trepy- robie furore wsrod obecnych. Bardzo mi sie podoba!:)
Bez przygod (coz to sie stalo?)dolatuje do Johor Bahru, na Polwyspie.
nabywam droga kupna dolary singapurskie w ilosci wzbudzajacej usmiech
politowania na twarzy pana z kantoru i wsiadam do autobusu do Singapuru.

 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
BezDrogowskazu
Joanna Dziubińska
zwiedziła 6% świata (12 państw)
Zasoby: 53 wpisy53 141 komentarzy141 427 zdjęć427 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
22.11.2008 - 14.02.2009
 
 
15.01.2007 - 29.01.2007
 
 
24.03.2006 - 17.04.2006