Geoblog.pl    BezDrogowskazu    Podróże    Autostopem dookola swıata    Bangkoski rollercoaster.
Zwiń mapę
2008
19
gru

Bangkoski rollercoaster.

 
Tajlandia
Tajlandia, bangkok
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 10471 km
 
Bangkok mnie zadziwia, szokuje, rozsmiesza... Ogromne centra handlowe, przyozdobione choinkami i bombkami, z glosnikow radosnie plynie "Jingle bells" i "White Christmas", a ja paraduje w krotkich portkach, bluzce, co mi ledwo pepek przykrywa i japonkach (czy powinnam powiedziec: tajkach?)
Dobrze uwazac jak sie chodzi po ulicach Bangkoku. Idziesz sobie, mijasz, ludzi, riksze, stragany, samochody, budki z owocami, slonia... Zaraz, moment, co? SLON??? Tak mniej wiecej wygladal moj strumien swidomosci podczas mojego pierwszego bangkokskiego spaceru. Zagapilam sie na cos i wtoczylam sie na slonia. Przysiegam, nie halucynuje, lekarstwa wzielam na czas ;o) Slon byl elgancko prowadzony na sznurku jak piesek. Zwrocil na mnie swoja uprzejma uwage, kiedy na nim zahamowalam i nawet dal sie poglaskac. Byl piekny!!!!!!!
Zapachy i kolory oszalamiaja. Nigdzie indziej na swiecie nie doznalam takiej mieszanki, co do ktorej nie jestem pewna czy mnie uwodzi czy odpycha...NIe potrafie tego lepiej opisac, chyba poraz pierwszy brakuje mi slow.

Moja podroz ktora miala byc przasna autostopowa wloczega, z atrakcjami w stylu niedospania, niedojedzenia i niewygod, poki co przeobrazila sie zupelnie dla mnie nieoczekiwanie w szalone, choc jakze dostojne pasmo high lifowych wygod. Moj host (hostka?) Wim okazala sie byc jakas wielce wazna persona w Tajlandii, pracuje dla kilku rzadow, NATO, doradza ministrom tajskim, opublikowala 22 ksiazki, wspiera edukacje 20 tajskich studentow (finansowo) i planuje w tym roku przejsc na emeryture, bo "czemu nie". Jest raptem kilka miesiecy starsza ode mnie... Przestalam juz liczyc ktore budynki w Bangkoku naleza do niej...Za kazdym razem kiedy wpadam na jakis szalony pomysl pojechania do ktorejs z prowincji albo na wyspe, Wim robi taka zamyslona mine i z lekkim wahaniem w glosie mowi: nie jestem pewna, ale chyba mam tam dom, moglabys tam sie zatrzymac jak chcesz...
Od momentu kiedy moja stopa dotknela tajskiej ziemi jestem wozona klimatyzowana limuzyna z szoferem, ktory jest na stand by-u 24 godziny na dobe. Przyprawia mnie to o lekki dyskomfort, zwlaszcza ze wozi moj skromny tylek pelnoetatowego wloczegi, w krotkich portkach i z zakurzonym plecakiem...Czuje sie w tej limuzynie jak malpa w palacu i w dodatku zamiast cieszyc sie w koncu sloncem i opalac do woli, ja znowu marzne, bo nie wypada mi wywalic do szofera: panie, wez no skrec troche te klime bo mi w nogi zimno! Sniadania przynosza nam do pokoju (czy raczej apartamentu hotelowego, w ktorym mam wlasny pokoj), pranie zabiera pokojowka, a masazystka przychodzi do nas...Dni spedzamy jezdzac po sasiednich prowincjach, w celach roznych.
Przedwczoraj na przyklad bylysmy w ogrodzie rozanym, mieszczacym sie w kompleksie hotelowym, ktory nalezy do jednego z jej przyjaciol (surprise, surprise!), ktory natychmiast zaprosil nas na obiad do hotelowej restauracji, po czym zaproponowal zebysmy skorzystaly ze spa. Na tym etapie opanowywanie zdziwienia doprowadzilam juz do perfekcji i na wszelkie tego typu atrakcje reaguje z dostojnym spokojem bywalca salonow, zupelnie jakby tego typu rzeczy byly dla mnie naturalne od kiedy skonczylam lat 6. W polaczeniu z moimi zielonymi portkami i plecakiem na grzbiecie daje to efekt komiczny zapewne.
Wczoraj Wim zabrala mnie i swoja przyjaciolke do domu dla uposledzonych. Zawiozlysmy tam tony owocow i slodyczy i wlascicielka domu poprosila mnie zebym je rozdala wsrod mieszkancow. Boze, nigdy w zyciu nie czulam sie tak idiotycznie i niezrecznie...Ci ludzie mieszkaja w barakach, spia po dwoch albo i trzech na jednym lozku, dnie spedzaja siedzac badz pelzajac po ziemi (niektorzy nie sa w stanie stac lub chodzic)...Kiedy rozdawalam te owoce, kazdy z nich lapal mnie za reke i zagladal w oczy i byla to prawdopodobnie jedyna atrakcja, jaka przezyli od jakiegos czasu. Sam fakt, ze odwiedzil ich ktokolwiek, nie wspominajac juz ze z innego kraju, o innym kolorze skory wprawil ich w zachwyt, ktory mnie z kolei wprawil w kompletne zaklopotanie. Refleksje mam jedna: jestesmy wybrancami losu, kochani. Mamy dwie rece, nogi i dom.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (19)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (13)
DODAJ KOMENTARZ
Onsight
Onsight - 2008-12-21 22:50
super podpisy pod zdjęciami :)
Wesołych Świąt, pod Bożonarodzeniwą Palmą :), skłądam od siebie i od rodzinki.!
 
Bladzioch
Bladzioch - 2008-12-22 04:12
Z każdą chwilą spędzoną na Twym magicznym dzienniku zamieniam się coraz bardziej w podziw i uznanie, zachwyt i oszołomienie, bez tchu. Wojuj świat, wojuj za wszystkie czasy i pisz jak najwięcej, kocham Twój styl i to, co ubierasz w słowa - jakby jakąś baśń, o której chyba żadne z nas nie śmiało nawet śnić.

Jak kiedyś nie wydasz książki, to pokroję Cię własnoręcznie zardzewiałą łyżką! Znajdę choćby na Księżycu, bo pewnie i tam kiedyś wylądujesz!

Wesołych Świąt!
 
BezDrogowskazu
BezDrogowskazu - 2008-12-22 12:27
Lukaszku, nawet mi nie przypominaj o swietach bo mnie trafia! Swieta pod palma, co to za swieta??

Bladzioszku, ujawnij sie bo mi takie komplementa prawisz a nie wiem komu dziekowac! ;o)
 
Bladzioch
Bladzioch - 2008-12-22 17:30
Jestem sobie Anią Bladą, co to na Twoje gutbajparty przybyła niezapowiedziana i zajęła kanapę na caaalusieńką noc... :)

pozdrawiam.
 
Kuba
Kuba - 2008-12-23 15:29
Nie przywyknij tylko zbytnio do tych luksusów, bo nie będziesz miała ochoty kontynuować podróży (że o powrocie do Wrocławia na naleśniki nie wspomnę).

Czekam z niecierpliwością na dalsze wieści.
 
Titush
Titush - 2008-12-24 13:15
Nie bedzie tradycyjnych zyczen, ani dobrze znanych formulek. Moim swiateczno-noworocznym "zyczeniem" dla Ciebie jest cytat z pewnego bollywoodzkiego filmu:
ZYCIE MUSI BYC PIEKNE. NIE MUSI BYC DLUGIE.
Powodzenia w drodze!
 
Agafka
Agafka - 2008-12-29 11:36
Mój znajomy - Mateusz - opowiadał, że jemu Bangkok kojarzy się tylko w jeden sposób... BANK KOK :] Dodał jeszcze, że byla tam pewna nietypowa pizzeria - Happy Pizza. Była ponoć baaardzo haaappy ;)
 
Globtrotyl
Globtrotyl - 2009-02-08 03:28
Autostopem!? Nie obrażaj ludzi, którzy zrobili to, czego ty jak widac nie potrafisz. Troche pokory, prosze!
 
BezDrogowskazu
BezDrogowskazu - 2009-02-15 13:02
Troche mniej zlosci i moze wiecej ciekawosci ludzi i ich losow, polecam szczerze. Nastepnym razem zapytaj, jak masz watpliwosci o co chodzi. Z usmiechem kazdemu ladniej.
 
Globtrotyl
Globtrotyl - 2009-02-16 00:46
Ja o kozie ty o wozie. Uśmiecham się często, szczególnie śledząc kolejne etapy Twojej podróży "autostopem". Po co mam pytać skoro czytam. Lipa,koleżanko, lipa.
 
BezDrogowskazu
BezDrogowskazu - 2009-02-17 06:09
Globtrotyl: NIE CZYTAJ. Po prostu. Nic Ci to dobrego nie przynosi, tylko energie cenna tracisz na wyzlosliwianie sie publiczne. Polecam inne, ciekawe blogi podroznicze, ten jest pisany dla przyjaciol.
 
Mario
Mario - 2009-03-14 01:56
Tak trzymaj, podroz w nieznane to znaczy dzisiaj obiad z krolem, a jutro kolacja z zebrakiem... biezmy to co daje nam los
 
Włóczykij
Włóczykij - 2010-01-10 17:15
Hej Joasiu! Nie znasz mnie ale ja znam Ciebie z bloga ;)
Chociaż nie jest to do wyprawa na stopa, robisz i tak fantastiko foty i spoko piszesz...
a że nie wyszło z tym stopem bo takie okoliczności itp. to trzeba zrozumieć, ja to rozumiem! Luzik, nie raz jeszcze obrócisz wiele krajów na stopa :)
Najleposzego!
 
 
BezDrogowskazu
Joanna Dziubińska
zwiedziła 6% świata (12 państw)
Zasoby: 53 wpisy53 141 komentarzy141 427 zdjęć427 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
22.11.2008 - 14.02.2009
 
 
15.01.2007 - 29.01.2007
 
 
24.03.2006 - 17.04.2006