Geoblog.pl    BezDrogowskazu    Podróże    Autostopem dookola swıata    Son La. Jeszcze tylko gazylion kilometrow do granicy...
Zwiń mapę
2009
03
lut

Son La. Jeszcze tylko gazylion kilometrow do granicy...

 
Wietnam
Wietnam, Sơn La
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 14767 km
 
Dotarlam do Son La, jakies 180 kilometrow od granicy z Laosem. Nie wiem dlaczego sie tak uparlam na przejscie w Tay Trang, bodaj najtrudniejsze i najzmudniejsze do ogarniecia logistycznego. to znaczy wiem dlaczego: generalny zamysl byl odwrotny do Wietnamu: zaczynam na samej polnocy i jade na samo poludnie, bez zadnych skrotow i oszustw :o) Ale jak sie tak przyjrzec mapie i pogadac z lokalsami to chyba porwalam sie z motyka na slonce (nie bylby to pierwszy moj raz...) No ale juz trudno, za pozno, musze jechac, bo teraz jestem w polowie drogi z konca swiata na drugi.

Po 7 godzinach dotarlam do Son La i jestem pewna, ze jestem tu jedyna bialaska oraz jedyna osoba mowiaca w innym jezyku niz wietnamski. Kazda czynnosc wiaze sie w takich przypadkach z koniecznoscia stosowania skomplikowanych procedur i kanalow komunikacji (jezyk Tarzana okazuje sie jak zwykle najbardziej przydatny). Zamowienie czegos w restauracji nie bylo jeszcze takie trudne, znalezienie internetu tez nie, ale juz lokalizacja "apteki" ze srodkami higienicznymi oraz scena w srodku przyprawila mnie o lekka treme sceniczna. Sprobujcie bowiem pokazac na migi ze potrzebujecie...podpasek, tudziez tamponow, majac przed soba cala, kilkuosobowa, zaciekawiona do granic mozliwosci rodzinke, ktora wlasnie oderwaliscie od wieczornego posilku. Stoja przed Toba, przygladaja sie zafascynowani twoimi wlosami i skora, ogladaja Cie z przodu i z tylu, i z obu bokow...Pan pokazuje na brzuch i na glowe, pytajac w ten sposob co mnie boli i czego potrzebuje. No i wez tu pokaz panu ze nic cie nie boli tylko dopadla cie przypadlosc kobieca i potrzebujesz srodkow zapobiegawczych :o) Jesli ktos z was wyjdzie z jakims madrym i jednoczesnie nie zahaczajacym o obscenicznosc pomyslem- stawiam flaszke ryzowego wina! ;o)
W koncu corka pana wykazala sie przytomnoscia umsylu i pobiegla na gore po slownik angielsko-wietnamski. Odnalazlam cos co mi sie wydawalo ze w angielskim oznacza podpaski, rodzinka gremialnie pochylila sie nad slownikiem deliberujac czy to o co mi chodzi, to jest to co oni mysla, pokiwali glowami, pogadali miedzy soba i pani pobiegla do sasiedniego sklepu i przyniosla mi narecze podpasek. Uffff... Usmialismy sie z sytuacji wszyscy, ale do najzreczniejszych towarzysko to ona napewno nie nalezala ;o)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (1)
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
drugikoniecswiata
drugikoniecswiata - 2009-02-04 22:07
Heh, przypomniał mi się dialog z panią aptekarką w podlizbońskiej wsi, i nawet go na tę okoliczność odszukałam na zakurzonym już baaaaardzo blogu http://lisboa.blox.pl/2004/12/klopoty-lingwistyczne-zrodlem-wiedzy-o-kraju.html

Dobrze sie czyta o twoich szaleństwach, dobrze... marzenia o spakowaniu plecaka dojrzewaja, choć z samotnego stopu chyba jednak niestety juz wyroslam :(
niech sie więc dobrze łapie!
 
 
BezDrogowskazu
Joanna Dziubińska
zwiedziła 6% świata (12 państw)
Zasoby: 53 wpisy53 141 komentarzy141 427 zdjęć427 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
22.11.2008 - 14.02.2009
 
 
15.01.2007 - 29.01.2007
 
 
24.03.2006 - 17.04.2006